"Dolina. Znad Narwi i Świsłoczy"

 

Drugi tomik Bogdana Dudko przynosi sporą garść poezji i trochę „klimatycznych” fotografii, m.in. samego autora czy też Wiktora Wołkowa. Debiut autora „Doliny” przeszedł prawie bez echa, wiadomo już, że z tą książką będzie inaczej. Zaplanowany już jest cykl spotkań autorskich z różnymi atrakcjami, książka ma znacznie większy nakład, więc wszyscy miłośnicy dobrej poezji powinni móc ją zdobyć. A czy warto? Niewątpliwie. Bogdan Dudko, postać nietuzinkowa, przez lata redaktor pisma „Kartki”, organizator międzynarodowego festiwalu „Świat na uboczu”, po prostu „człowiek-instytucja”; od zawsze był poetą. Wydając twórczość innych, sam publikował niewiele i często pod pseudonimem. Ale zawsze były to wiersze zwracające uwagę. Z tych dawnych w obecnym tomiku nie znalazłem żadnego, ale też Bogdan Dudko zrobił dzieło jednorodne, dopracowane i niekoniecznie pasowałoby do niego coś, co żyło własnym życiem na innej glebie. Tu autor blisko trzyma się gleby rodzinnej - ziemia, woda i powietrze stanowią przestrzeń wyobraźni, którą czasem zakotwicza skrzydło przelatującego ptaka, czy zapach łąki. Widać zakorzenienie autora w tradycji. Także literackiej - Dudko przywołuje nazwiska i cytaty, czasami parafrazuje. Dzięki temu w podróż po tutejszej niwie możemy wyruszyć w więcej niż jednym wymiarze. Mamy wyprawę poprzez krajobrazy i poprzez słowa z odwołaniami nawet do… starych radzieckich filmów. Ale przede wszystkim mamy refleksje nad przemijaniem i dużo liryki miłosnej. Nie ma w tych wierszach - także miłosnych - słowotoku ani obrazowego rozpasania, jest dużo ciepła w oszczędnej formie, bezpośredniego i prostego jak podanie ręki. Dodatkową atrakcją jest białoruska wersja wierszy w przekładzie Miry Łukszy.

Artur Jan Szczęsny